Chciałabym ją odwiedzić za czasów panowania Balina... Ale teraz stoimy przed wrotami, by zaraz ujrzeć w środku ruinę z ciałami martwych krasnoludów. Nie brzmi zachęcająco...
Gandalf przyprowadza nas przed wejście do królestwa i stajemy. Na ścianę pada blask księżyca i pojawia się blady zarys wrót. Wyglądają tak samo jak w filmie i w rysunku w książce... Zatrzymuję się z otwartymi ustami na widok bramy, a Gimli robi to samo. Gdy kładę dłoń na jego ramieniu, krasnolud pochyla głowę i zaczyna coś szeptać w swoim języku, co jakiś czas pochlipując. Czarodziej odczytuje napis na wrotach: Powiedz "przyjacielu" i wejdź. Wypowiada jakieś formuły, żeby wrota się otworzyły, ale oczywiście nic nie działa. Znam dobrze hasło, ale postanawiam jeszcze trochę poczekać. Lepiej, żeby to Frodo powiedział. Może pomogę mu trochę w dojściu do tego?... Siedzimy i czekamy. Zbliżam się do hobbitów.
- Jak się czujecie? Zmęczeni? - zagaduję.
- Nigdy w życiu nie szedłem tak długo, jak teraz. Teraz pewnie będzie jeszcze trudniej? Strasznie chce mi się spać! - narzeka Merry.
- W moim domu w Lorien wreszcie się w spokoju prześpicie. Dojdziemy tam zaraz po przejściu przez Morię. Dobrze by było dostać się do środka jak najszybciej...
- Gandalf narazie nie jest chyba bliski zgadnięcia hasła... - Meriadok prawie zasypia, mamrocząc te słowa z pochyloną głową. Uśmiecham się delikatnie do siedzącego obok Froda.
Pomyśl o haśle..., mówię mu w myślach. To zagadka.
Hobbit patrzy na mnie przerażony, a ja posyłam mu kolejny uśmiech. Najwyraźniej się przestraszył. No cóż... Gdyby ktoś zaczął do mnie gadać w myślach, pewnie posikałabym się ze strachu... Baggins chyba orientuje się, jak głupio wygląda, więc szybko odwraca wzrok i powoli kiwa głową. Po paru minutach siedzenia w zamyśleniu zrywa się i krzyczy do Gandalfa:
- "Powiedz PRZYJACIELU i wejdź"! Gandalfie! Może hasło jest w tym napisie? Jak jest "przyjaciel" po elficku?
- Mellon. - wtrącam się i wrota otwierają się.
- Pergrinie Tuku... Jednak masz coś w tej głowie. - uśmiecha się do hobbita.
Nagle przypominam sobie to dziwne zwierzę z jeziora, które chciało porwać Froda.
- Lepiej wchodźmy jak najszybciej! Samie... Moria to nie jest dobre miejsce dla Billa. Pozwól mu wrócić do Rivendell.
Gandalf wysyła Billa do Imladris, a Drużyna wchodzi do królestwa. Uff, stwór nie zaatakował Froda.
* * *
Moria, nawet niezamieszkana, wzbudza ogromny podziw i zachwyt. Zachowały się piękne rzeźbienia krasnoludów. Gimli ociera łzy i rozgląda się z zapartym tchem, jednak na twarzach pozostałych widać raczej niepokój.
Idziemy w milczących ciemnościach długo, nie potrafię określić jak. Nikt się nie odzywa, różdżka Gandalfa delikatnie rozświetla nam drogę. Przede mną idzie Frodo. Zauważyłam, że co jakiś czas odwraca się szybko, a w jego oczach widać strach. Jakby słyszał coś jeszcze oprócz naszych kroków. Czuję się, jakbyśmy szli kilka dni. W rzeczywistości jest to pewnie kilka godzin, ale marsz w tej nużącej i niepokojącej ciszy niezmiernie się dłuży. W końcu docieramy do sali tronowej, na środku której jest grób.
- Tu spoczywa Balin, sun Fundina... - odczytuje Gandalf cicho.
- Balinie! Mój stary przyjacielu! - woła Gimli, szlochając. Po chwili jego rozpacz zamienia się w złość. W silną, ogromną nienawiść. - Niech ja złapię tego, kto ci to zrobił! Nie zazna spokoju! - krzyczy. - Pomszczę cię! Niech przychodzą! Jeden krasnolud jeszcze tu dycha!
Jego głośne wrzaski widocznie zostały usłyszane przez gobliny, gdyż niedługo dobiega nas dźwięk bębnów. Szybko ryglujemy drzwi, a potem ustawiamy się w ciszy. Trwamy tak, dopóki ich kroki są naprawdę blisko. Gandalf, Aragorn i Boromir wyciągają miecze, ja i Legolas - łuki, a hobbici swoje małe bronie. Gimli nie musi nic wyjmować, gdyż stoi już z toporem w rękach odkąd usłyszeliśmy ich po raz pierwszy. Jeszcze zanim przychodzą, przypominam sobie coś.
- Mogą mieć trolle! Przygotujcie się na to! - krzyczę do Drużyny, po czym ustawiam się na przodzie, obok Legolasa i naciągam cięciwę łuku.
Gdy fragment zaryglowanych drzwi zostaje zniszczony, ja i elf wypuszczamy strzały w tym samym czasie. Obie trafiają w kolano trolla, który usiłował dostać się do środka. Razem z księciem Mrocznej Puszczy spoglądamy na siebie. Wypuszczamy kolejne strzały. Goblinom udaje się wyważyć drzwi, a my zaczynamy ostrzał. Potwory padają jeden po drugim, jednak jest ich za dużo na dwóch łuczników. Do akcji wkracza najpierw Aragorn, a zaraz po nim reszta. Ukradkiem na niego zerkam. Naprawdę niesamowicie walczy, godnie króla Gondoru. Gdy strzelanie z łuku traci sens, bo jest zbyt wielu przeciwników, wyciągam sztylety. Zabijam potwora biegnącego na mnie, a potem odwracam się. Czterech wrogów otacza Gandalfa, jednak czarodziej szybko sobie z nimi radzi. Glamdring dumnie połyskuje przy każdym cięciu. Gimli z furią wymachuje toporem, a każdy jego zdecydowany ruch niesie śmierć. Mogłabym patrzeć na tych wojowników godzinami i podziwiać ich widowiskową walkę. Tak stoję, gapiąc się na Elessara, aż ryk trolla sprawia, że przytomnieję i rozglądam się w panice. Wielki potwór rozpędza się w stronę. Na chwilę sztywnieję i przerażona zamykam oczy. W ostatniej chwili wkracza Legolas. Co by się stało, gdyby nie on? Nie chcę nawet myśleć. Elf wskakuje na trolla i, wbijając mu sztylet w głowę, przewraca. Potwór wydaje z siebie głośny, przeraźliwy ryk bólu. Książę szybko wyjmuje broń z jego czaszki, po czym tnie go po brzuchu.
- Hannon le*! - zdążam tylko krzyknąć do niego, bo wokół mnie pojawiają się gobliny. Zdaję się na wrodzone umiejętności Nirnaeth i zaczynam się niesamowicie poruszać. Wrogowie padają jeden po drugim. Zastanawiam się, jak to możliwe, że taka młoda, jedynie trzystoletnia elfka potrafi się tak bić... Gdy wokół mnie jest chwilowy "spokój", rzucam się na pomoc Frodowi, który, wciśnięty w kąt komnaty, próbował unikać uderzeń broni trolla. Kątem oka widzę, że Aragorn zamierza odwrócić jego uwagę. Wbija mu miecz w plecy i zaczyna uciekać, by zwabić go w pułapkę. Troll odwraca się i goni przez chwilę mężczyznę, ale zaraz dostaje w tym samym czasie cios w brzuch od Elessara i kilka strzał w głowę ode mnie. Po chwili pada martwy. Gdy wszyscy wrogowie w sali zostają pokonani, Gandalf krzyczy:
- Uciekamy! Do mostu Khazad-Dum!
I ruszamy pędem za czarodziejem rozświetlającym drogę różdżką. Biegniemy korytarzem, aż docieramy do wielkiej sali. Teraz zze wszystkich stron otaczają nas gobliny. Nie atakują na jednak, znikają tak prędko, jak się pojawiły. Rzucają się do ucieczki. Żeby Drużyna nie była zdezorientowana, szepczę:
- To Balrog...
- Niemożliwe Te potwory już dawno... - Boromir nie dokańcza, gdyż przed nami staje ognista bestia. Zło świata, syn Morgotha...
- A jednak! - mówię szybko i wszyscy biegniemy ile sił w nogach. Przed nami most Khazad-Dum. Przebiegamy po kolei nad przepaścią, na środku zostaje Gandalf.
- Wracaj do cienia, Płomieniu z Udunu! NIE. POZWOLĘ. CI. PRZEJŚĆ! - krzyczy i jego różdżka rozbłyska. Błagam w duchu Valarów, by spadł. Wiem, że nie powinnam, ale jeśli czrodziej nie zmieni się w Białego, to nie pokona Sarumana, nie odczaruje króla Theodena, nie odstraszy Nazgulów...
Na szczęście, choć na nieszczęście niczego nieświadomej Drużyny Balrog zamachuje się ognistym biczem i pociąga Mithrandira w przepaść.
- Gandalf! - krzyczy za nim przenikliwie Frodo.
- Co my zrobimy bez przewodnika? - pyta cicho.
Nie martw się o Mithrandira, Legolasie. Jesteśmy teraz blisko Lorien, moja matka zapewni nam bezpieczny pobyt. Ruszajmy. - wstaję. - Musimy iść dalej bez Gandalfa. Odpoczniecie w moim domu. Biała Pani czeka.
Powoli ruszamy w stronę lasu. Czeka mnie długa rozmowa z Galadrielą. Lorien będzie musiało wziąć udział w Bitwie o Pierścień. I muszę się dowiedzieć, dlaczego nazwała mnie, swoją córkę "łzy niepoliczone".
W końcu rozdział!!! Wyjazdowe wakacje, nie miałam jak dodać... W ramach wynagrodzenia jutro następna część ;) pod warunkiem: piszcie w komentarzach, jak wyobrażacie sobie Nirnaeth (kolor włosów, oczu, itp.), będę robić rysunek. Potrzebuję jej wyglądu do następnego rozdziału! Więc (może) do jutra! :)
~Rosseth
- Uciekamy! Do mostu Khazad-Dum!
I ruszamy pędem za czarodziejem rozświetlającym drogę różdżką. Biegniemy korytarzem, aż docieramy do wielkiej sali. Teraz zze wszystkich stron otaczają nas gobliny. Nie atakują na jednak, znikają tak prędko, jak się pojawiły. Rzucają się do ucieczki. Żeby Drużyna nie była zdezorientowana, szepczę:
- To Balrog...
- Niemożliwe Te potwory już dawno... - Boromir nie dokańcza, gdyż przed nami staje ognista bestia. Zło świata, syn Morgotha...
- A jednak! - mówię szybko i wszyscy biegniemy ile sił w nogach. Przed nami most Khazad-Dum. Przebiegamy po kolei nad przepaścią, na środku zostaje Gandalf.
- Wracaj do cienia, Płomieniu z Udunu! NIE. POZWOLĘ. CI. PRZEJŚĆ! - krzyczy i jego różdżka rozbłyska. Błagam w duchu Valarów, by spadł. Wiem, że nie powinnam, ale jeśli czrodziej nie zmieni się w Białego, to nie pokona Sarumana, nie odczaruje króla Theodena, nie odstraszy Nazgulów...
Na szczęście, choć na nieszczęście niczego nieświadomej Drużyny Balrog zamachuje się ognistym biczem i pociąga Mithrandira w przepaść.
- Gandalf! - krzyczy za nim przenikliwie Frodo.
* * *
Cała Drużyna siedzi pod Bramą Morii i rozpacza po stracie przewodnika. Legolas ze smutkiem w oczach siada obok mnie na skale.- Co my zrobimy bez przewodnika? - pyta cicho.
Nie martw się o Mithrandira, Legolasie. Jesteśmy teraz blisko Lorien, moja matka zapewni nam bezpieczny pobyt. Ruszajmy. - wstaję. - Musimy iść dalej bez Gandalfa. Odpoczniecie w moim domu. Biała Pani czeka.
Powoli ruszamy w stronę lasu. Czeka mnie długa rozmowa z Galadrielą. Lorien będzie musiało wziąć udział w Bitwie o Pierścień. I muszę się dowiedzieć, dlaczego nazwała mnie, swoją córkę "łzy niepoliczone".
* * *
*hannon le - (Sin.) dziękujęW końcu rozdział!!! Wyjazdowe wakacje, nie miałam jak dodać... W ramach wynagrodzenia jutro następna część ;) pod warunkiem: piszcie w komentarzach, jak wyobrażacie sobie Nirnaeth (kolor włosów, oczu, itp.), będę robić rysunek. Potrzebuję jej wyglądu do następnego rozdziału! Więc (może) do jutra! :)
~Rosseth