Jako wielka fanka Tolkiena, po raz ósmy już czytam "Władcę Pierścieni", żeby jeszcze bardziej zgłębić wiedzę o Śródziemiu (o ile jeszcze się da) i rozgryźć jak mniej więcej musiał pracować mózg Mistrza, gdy to dzieło pisał. Kolejny raz przerabiam rozterki Aragorna, Gimliego i Legolasa. To on jest moim ulubionym bohaterem, uwielbiam opisy jego elfickich zachowań. Jak zwykle, książka pochłonęła mnie na długo. Jutro muszę przecież iść do pracy, czyli wcześnie wstać. Patrzę na zegarek: 3 nad ranem. Cudownie, nici z wyspania się... Ze smutkiem odkładam moją najukochańszą książkę na etażerkę obok łóżka i szybko zasypiam.
* * *
- Pani, pora ruszać w drogę! - słyszę krzyk. Odwracam się i widzę elfy na placu. Z ogromnym zdumieniem rozglądam się. Poznaję ten las, przecież to Lothlorien! Ale jak? Skąd się tu wzięłam?!
- Dokąd? - pytam, nic nie rozumiejąc. Elf popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Do Rivendell, pani. Jedzie pani wszakże na Wielką Naradę u Elronda. odpowiada, patrząc na mnie wyczekująco.
Wielka Narada? W sprawie Pierścienia... Tak było w książce, ale dlaczego ja mam brać w niej udział?! Jakiś inny elf przyprowadza mi pięknego, szarego konia. Nie ma na sobie siodła ani ogłowia, elfy jeżdżą bez takich rzeczy. Nie przypominam sobie, żeby w Lorien jeżdżono konno. Skąd on się tu wziął? Długonogie zwierzę parska. Zupełnie nie wiem dlaczego, czy pod wpływem spontaniczności, czy przez patrząca na mnie grupa elfów, wsiadam na tego konia. Na innym koniu nadjeżdża osoba, którą poznaję - Haldir! Chyba jestem, kimś ważnym, bo wysokie elfy żegnają mnie bardzo poważnie. Ruszamy stępem. Starając się brzmieć normalnie, zasypuję towarzysza pytaniami:
- Drogi Haldirze, chyba się nie wyspałam, bo nie pamiętam właściwie niczego. Co się dzieje? Czy wcześniej tu byłam? Miałam takie zaniki pamięci? Skoro jedziemy do Rivendell, którędy? Gdzie teraz jesteśmy? Kim jestem? Kim są te inne elfy? Co wiesz o mojej przeszłości i o mnie? Skąd te konie? - to wszystko wylatuje mi z ust tak szybko, jakby puścić strzałę z łuku. Biedak, strasznie zdezorientowany. Muszę brzmieć naprawdę kretyńsko...
Po długiej chwili milczenia i wpatrywania się we mnie elf powoli mi objaśnił:
- Z niewiadomych powodów raz na kilka lat zawsze miała pani te zaniki pamięci, nie mogliśmy ich wyleczyć. Więc wyjaśnię pani wszystko. Jest pani najmłodszą, a zarazem najwaleczniejszą i najodważnniejszą córką pani Galadrieli i króla Celeborna. Ma pani na imię Nirneth, co oznacza "łzy niepoliczone", jeśli tego również pani zapomniała. Właśnie wyjeżdżamy z Lorien, przejedziemy na północ przez Pola i rzekę Gladden, odnajdziemy Starą Drogę Leśną elfów i skręcimy na zachód. Przejedziemy przez Góry Mgliste i trafimy do Rivendell na Wielką Naradę jako przedstawiciele Galadrimów. Może być to niebezpieczna droga, jednak zrobię co w mojej mocy, by panią chronić. Konie kupiliśmy tydzień temu z Rohanu na potrzebę tej podróży. Jedzie pani na swojej wspaniałej klaczy Indilwen, którą oswoiła pani kilka dni temu. Urodziła się pani tutaj, w Lorien, jest pani doskonałą łuczniczką, a zarazem bardzo szlachetną kobietą. Ma pani 372 lata.
- Och... Dziękuję ci, Haldirze - dukam w szoku. Nie rozumiem, co tu robię. Co z prawdziwą mną? Teraz zostanie wybrana Drużyna Pierścienia, ale dlaczego JA jestem elfem i biorę udział we wspaniałej historii Mistrza Tolkiena?! Jestem córką Galadrieli?! Jadę do Rivendell? Córka Galadrieli ma tak smutne imię?!
Hej!!! NIE POWINNO MNIE TU BYĆ!!!
Muszę sie dowiedzieć, co tu się dzieje. Przecież znam całą historię! Odwracam się. Na pożegnaniu stoją elfy, wśród nich Galadriela i Celeborn. Gdy znikają za zakrętem wreszcie się rozglądam. Piękny, mallornowy las otacza drogę przy potoku, którą jedziemy. Pewnie to Nimrodel...
Nie jestem ubrana w długą, elegancką suknię, jak moja "matka" Galadriela, tylko w skórzaną sznurowaną kamizelkę, a pod nią mam zieloną kieckę do kolan. Na nogach mam ciemne spodnie i wysokie, brązowe buty. Okryta jestem szarym płaszczem z klamrą w kształcie liścia mallornu. Poznaję go, Frodo i drużyna otrzymali je tutaj po wyjściu z Morii, a potem uratowały im życie. Na plecach mam śliczny, rzeźbiony w różne wzory łuk i kołczan. Legolas też taki miał! I dostanie go potem.
Nagle Haldir przerywa ciszę między nami, której właściwie nie zauważyłam przez moją burzę myśli.
- Wraca pani pamięć? Podobno książę z Leśnego Królestwa w Mrocznej Puszczy również wybiera się do Rivendell. Legolas, syn Thranduila, słyszała o nim pani?
* * *
Oto prolog :) mam nadzieję, że fanfiction się Wam spodoba :D komentarze mile widziane, wtedy dodam rozdział
Dzięki za czytanie <3
/Rosseth
Bardzo ciekawie się zapowiada. Mam nadzieje, ze uda Ci się utrzymać moja ciekawość :)
OdpowiedzUsuńPiszesz świetne opowiadania :)! Muszę przyznać że bardzo ciekawie się zapowiada .
OdpowiedzUsuńZapowiada się świetnie, ale nie ogarniam ;-; cały prolog mnie zaciekawił ale ni zrozumiałam dużo ;-; "Legolas też taki miał! I dostanie go potem" WTF??? Ani trochę tego nie ogarnęłam
OdpowiedzUsuń