* * *
Nie wierzę. To naprawdę on...
Obrócił się do nas. Jego oczy były takie, jakie powinny być - niebieskoszare i bystre. Podchodzi do mnie i ogląda mój łuk. Boże, chyba moje serce wskoczyło mi do gardła!
- Broń elfów z Lorien... - szepcze i przenosi wzrok na mnie.
Nie wiem, jak się zachować, więc wyjmuję mu z jego białych rąk moją broń i zakładam na plecy. Gdy znowu na niego patrzę, widzę że nie przestał mnie obserwować. Czuję się dość nieswojo, więc odwracam wzrok na Haldira. Mój towarzysz mnie ratuje:
- Tak, jesteśmy z Lorien. Jedziemy do Rivendell. Mam na imię Haldir. - i kłania się delikatnie.
Łucznik również mu się kłania.
- Jestem Legolas. Mój ojciec to Thranduil, król elfów z Mrocznej Puszczy. - na dźwięk jego głosu uśmiecham się, nieświadomie. - a pani? - zwraca się do mnie.
- Jestem Nirnaeth, córka Galadrieli i Celeborna. - odpowiadam mu. Dostrzegam szacunek w jego oczach. Kłania się nisko i całuje moją rękę , a potem informuje nas:
- Mae govannen*, pani Nirnaeth. Tak się składa, że ja również wybieram się do Rivendell. Mógłbym wam potowarzyszyć i pomóc, jeśli pojawi się Nieprzyjaciel. Góry Mgliste są niebezpieczne...
Zauważyłam, że nie puścił mojej ręki, ciągle ją trzyma. W duchu skaczę z radości, ale naprawdę wpatruję się poważnie w niego. Przez dłuższą chwilę toczymy wojnę na spojrzenia, nie zamierzam odpuścić. W końcu Legolas uśmiecha się pięknie, odwraca wzrok i puszcza moją dłoń. Tryumfalnie odwracam się i wsiadam na mojego konia. Moi towarzysze robią to, co ja i bez słowa kierujemy się na zachód, w stonę Gór.
Wieczorem zatrzymujemy się u samego podnóża skał, ale mimo coraz chłodniejszej temperatury postanawiamy nie rozpalać ogniska ze względu na orków. Nigdy nie spałam pod gołym niebem, gdy było tak zimno. Okrywam się wszystkim, czym się da i próbuję zasnąć, ale nie mogę. Haldir śpi. Legolas pełni wartę i stoi w kapturze patrząc na daleką już Mroczną Puszczę. Nagle odwraca się i kieruje swój wzrok na mnie.
- Nie śpi pani? - pyta cicho. Kręcę głową i spuszczam wzrok, a potem siadam, otulona kocem. Elf podchodzi i usadawia się obok. Chwilę siedzimy w milczeniu. Zaczynam drżeć z zimna i czuję, że drętwieją mmi stopy i palce. Legolas zaczyna nucić znaną mi piosenkę o Nimrodel:
An Elven-maid there was of old,
A shining star by day:
Her mantle white was hemmed with gold,
Her shoes of silver-grey.
A star was bound upon her brows,
A light was on her hair
As sun upon the golden boughs
In Lórien the fair.
Her hair was long, her limbs were white,
And fair she was and free;
And in the wind she went as light
As leaf of linden-tree.
Beside the falls of Nimrodel,
By water clear and cool,
Her voice as falling silver fell
Into the shining pool.
Where now she wanders none can tell,
In sunlight or in shade;
For lost of yore was Nimrodel
And in the mountains strayed.
The elven-ship in haven grey
Beneath the mountain-lee
Awaited her for many a day
Beside the roaring sea.
A wind by night in Northern lands
Arose,and loud it cried,
And drove the ship from elven-strands
Across the streaming tide.
When dawn came dim the land was lost,
The mountains sinking grey
Beyond the heaving waves that tossed
Their plumes of blinding spray.
Amroth beheld the fading shore
Now low beyond the swell,
And cursed the faithless ship that bore
Him far from Nimrodel.
Of old he was an Elven-king,
A lord of tree and glen,
When golden were the boughs in spring
In fair Lothlórien.
From helm to sea they saw him leap,
As arrow from the string,
And dive into the water deep,
As mew upon the wing.
The wind was in his flowing hair,
The foam about him shone;
Afar they saw him strong and fair
Go riding like a swan.
But from the West has come no word,
And on the Hither Shore
No tidings Elven-folk have heard
Of Amroth evermore.
A shining star by day:
Her mantle white was hemmed with gold,
Her shoes of silver-grey.
A star was bound upon her brows,
A light was on her hair
As sun upon the golden boughs
In Lórien the fair.
Her hair was long, her limbs were white,
And fair she was and free;
And in the wind she went as light
As leaf of linden-tree.
Beside the falls of Nimrodel,
By water clear and cool,
Her voice as falling silver fell
Into the shining pool.
Where now she wanders none can tell,
In sunlight or in shade;
For lost of yore was Nimrodel
And in the mountains strayed.
The elven-ship in haven grey
Beneath the mountain-lee
Awaited her for many a day
Beside the roaring sea.
A wind by night in Northern lands
Arose,and loud it cried,
And drove the ship from elven-strands
Across the streaming tide.
When dawn came dim the land was lost,
The mountains sinking grey
Beyond the heaving waves that tossed
Their plumes of blinding spray.
Amroth beheld the fading shore
Now low beyond the swell,
And cursed the faithless ship that bore
Him far from Nimrodel.
Of old he was an Elven-king,
A lord of tree and glen,
When golden were the boughs in spring
In fair Lothlórien.
From helm to sea they saw him leap,
As arrow from the string,
And dive into the water deep,
As mew upon the wing.
The wind was in his flowing hair,
The foam about him shone;
Afar they saw him strong and fair
Go riding like a swan.
But from the West has come no word,
And on the Hither Shore
No tidings Elven-folk have heard
Of Amroth evermore.
Gdy jego piękny głos cichnie, prawię już śpię. Resztkiem sił, bardzo zmęczona spoglądam jeszcze na niego i uśmiecham się z przymrużonymi oczami. Potem opadam na moje "posłanie" i zasypiam.
Gdy się budzę, moi towarzysze już krzątają się przy koniach. Legolas karmi swojego rumaka, po czym podchodzi do zwierzęcia mojego i Haldira i przemawia do nich, dając im jedzenie. Haldir, widząc, że ożyłam, wita mnie i podaje mi lembasa. Zjadam go, po czym wstaję. Nie czuję moich palców w żadnej kończynie... Mimo trudu podchodzę do worka z jedzeniem i częstuję Legolasa naszym chlebem. Ten, skromnie dziękuje, ale zjada ze smakiem. Wyruszamy w drogę. Boję się Gór Mglistych, nie wiadomo, co tam się może czaić. Nie wyglądały zbyt zachęcająco z daleka...
Konie pną się pod górę po stromym zboczu. Jest coraz zimniej, im wyżej jesteśmy. Mam wrażenie, że siedząc na Indilwen wyglądam jak worek ziemniaków. Zaczynam się źle czuć, wiatr wieje silnie, mrużę oczy i opieram się o szyję zwierzęcia. Patrzę na kompanów: im także jest trudno. Haldir osłania ręką oczy i popędza swojego konia, a Legolas łapie się za grzywę i przytrzymuje łuk, żeby nie spadł. Nie wiem, jak wytrzymamy noc...
* * *
* - "Mae govannen" w języku elfów oznacza "miło poznać" :)
Tyle w tym rozdziale! Dzisiaj mniej dramatyczne zakończenie, jednak też emocjonujące, bo dużo się w tej części wydarzyło :) dzięki za czytanie i już ponad 250 wyświetleń bloga! <3
5 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
Dacie radę! :D
~Rosseth
Hej! :)
OdpowiedzUsuńTwój blog jest śliczny *.* Masz przyjemny, lekki język i co najważniejsze nie ma błędów co dziś bywa rzadkością. :-*
Weny życzę i zapraszam do mnie: przygoda-w-srodziemiu.blogspot.com
~Liriana
Uwielbiam Twój blog ponieważ piszesz bardzo przyjemnie i interesująco ^^! Czekam na kontynuacje ♥ ;3!
OdpowiedzUsuń*o* cudo! Strasznie się cieszę, że trafiłam na twojego bloga. :D
OdpowiedzUsuńMiazga :3 Bardzo ciekawie! Weny życzę. :D Zapraszam też do mnie: http://gdzie-nas-nogi-poniasa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZnowu ja XD Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, więc dodaje 5 kom. xDDD :3
OdpowiedzUsuń